Na co dzień jesteśmy racjonalni, ale przed Bożym Narodzeniem dajemy się porwać czarom. Wierzymy, że święta będą magiczne, że wydarzy się coś wyjątkowego. Skąd się to w nas bierze?
Czas, który mamy jest podzielony na dwie części - sacrum i profanum. Codzienność, w większości przypadków, jest oczywista i smutna. Staje się takim ciastem, które trzeba realizować. Ale my w cieście życia szukamy rodzynków. Święta mają szansę być takim wyjątkowo smacznym i odmiennym wydarzeniem. W człowieku jest potrzeba świętości, nietrywialności. I potrzeba nie pieniędzy i dóbr materialnych, tylko doświadczeń duchowych. Szukamy sensu istnienia, nawet jeśli jesteśmy prostymi ludźmi i niekonicznie się bawimy w filozofię, ale nasza filozofia codzienności wymaga tego, żeby mieć jakieś poczucie sensu i świętości w tym całym życiu, które mamy. Święta to mocno podkreślają. Czy ludzie są wierzący, czy niewierzący, to oczekują, że te dni będą czymś bardzo nabrzmiałym w wartości ideowe, a nie wartości materialne. Z drugiej jednak strony, jak pani na pewno zauważyła, równowaga tych wartości materialnych i duchowych niestety przemawia za wymiarem materialnym i to jest moja główna uwaga krytyczna do współczesnego trybu przygotowań świątecznych - większa troska o komercję niż wymiar życia duchowego.
Jak dużą rolę odgrywają w tym wszystkim mass media. Wszechobecne reklamy, kolędy, jarmarki. Nasze potrzeby są niejako kreowane, prawda?
Komercjalizacja świąt to jest nic innego jak brutalna interwencja materii w świat ducha. Media kreują to już od listopada. Zaczynają się pioseneczki, świąteczki, choineczki, zarówno w mediach, jak i przestrzeni publicznej. Nasze święte dni, które powinniśmy mieć dwa, czy dwa i pół, są rozciągane na dwa miesiące. To jest zubożenie całej sprawy, odebranie tajemnicy, czy też czaru oczekiwania. Zamienia się to w pędu ku prezentom, zakupom, czyli trywialnym rzeczom, które powinny mieć oczywiście swoje miejsce, ale nie pod pięknym sztandarem świąt. My sztandary szanujemy i święta są taką formą pięknego, dużego, sztandaru życiowego, zarówno dla religijnych ludzi, jak i niereligijnych. Media ze swoją natrętną, kolędniczą naturą i wszechobecne reklamy sprawiają, że chcemy święta zamienić na jarmark. Jarmarki są fajne, ja też lubię pochodzić i popatrzeć na stragany, ale chciałbym, żeby to nie było pod egidą świąt, tylko pod egidą handlu.
Przez te dwa miesiące balon z naszymi wielkimi oczekiwaniami rośnie i zwykle pęka jeszcze w Wigilię. Nie dochodzi do pojednania w rodzinie albo nie zjawia się w naszym progu miłość jak w komedii romantycznej. Co się wtedy dzieje?
Człowiek ma prawo oczekiwać, cieszyć się i myśleć o tym, jak będzie pięknie w świątecznym momencie. Rozciąganie w czasie nastroju świątecznego powoduje, że docieramy do świąt nieco zmęczeni. To jest bardzo ważne, żebyśmy zapędzeni w codziennej pracy przypomnieli sobie, że życie jest cudownym darem. Refleksja nad życiem jest pięknym doświadczeniem intelektualnym. Święta zarówno z podkładem religijnym, jak i niereligijnym, powinny temu służyć.
W każdym z nas - w pani, we mnie też - siedzi takie dziecko, które mówi, ja bym chciał czarodziejstwa. Zróbmy jakiś ruch, który spowoduje, że baba jaga zniknie, a pojawi się dobra wróżka. Takie marzenie o sprawiedliwym, dobrym świecie towarzyszy każdemu z nas, choć różnie widzimy to, jak świat ma wyglądać. W szczegółach się różnimy, ale wszyscy chcemy, żeby był sprawiedliwy i dobry. Odpowiada za to taka wewnętrzna struktura psychiczna. Bardzo potężna. W czasie dwóch dni świąt to powinno kulminować w formie doświadczania wspólnoty rodzinnej, w formie aprobaty sytuacji zawodowej i publicznego cieszenia się naszym państwowym bytem. Czyż to nie piękny widok? Piękny, tylko trochę nierealny.
Za nami już pewnie wiele rozczarowań, a my wciąż wierzymy, że będzie wyjątkowo. To dobrze, że wierzymy w bajki chociaż raz w roku, czy lepiej pozbyć się oczekiwań?
Nie pozbywajmy się oczekiwań, nawet jeśli nie są realizowane, bo dają nam taki psychologiczny podkład do tego, żeby nam się chciało wspólnie, fajnie żyć. Nawet jeżeli tegoroczne święta będą bardziej skomercjalizowane niż uduchowione, to mamy następne święta i zawsze mamy szansę się poprawić. Nie zabierajmy ludziom nadziei na miłe i udane spotkania świąteczne. Ja tylko proszę o jedno, żeby nie przesadzać z przygotowaniami od strony kulinarnej, bo to jest dla wielu osób, zwłaszcza dla gospodyń, bardzo męczące i one się zniechęcają do świąt. Pomagajmy, zwłaszcza my panowie, a najlepiej zróbmy to w skali skromniejszej.
Jest jeszcze jedna rzecz, o której nie powiedziałem, a powinienem. Mianowicie życie nasze jest podzielone na odcinki. Dzieciństwo, młodość, dorosłość, późna dorosłość, starość. Te odcinki są jeszcze podzielone na poszczególne fazy roczne. Święta mają taki charakter pewnego akcentu o charakterze przerwy w tym procesie. Są wyjątkowym momentem, kiedy nie pracujemy, nie produkujemy, a jesteśmy. To jest coś takiego jak serial w odcinkach. Święta sprawiają, że odcinek, który był już się skończył i zaczyna się nowy. Zwłaszcza, że świętom towarzyszy nowy rok, który też budzi nowe nadzieje, nawet jeżeli w poprzednich latach się nie spełniły. Nowy rok jest symbolem nowych możliwości i niech tak będzie. Proszę zachęcić ludzi do postanowień noworocznych - one nie muszą być realizowane, ale mają być przemyślane. To daje nadzieję na poprawę losu, sytuacji, działania. Niech święta będą nośnikiem nawet troszkę nierealnej, ale pięknej bajki o pięknym nowym, lepszym życiu.
Zobacz też: Najpiękniejsze kartki świąteczne na Boże Narodzenie