Choć kluby są jeszcze zamknięte to mieszkańcy nie odpuszczają i masowo odwiedzają ulicę Piotrkowską. Restauracje, puby i ogródki były wypełnione imprezowiczami.
- Tak bardzo brakowało mi wyjścia! Ile można siedzieć w domu... Wirus wirusem, ale potańczyć też trzeba, jak nie znajdziemy klubu to zrobimy dyskotekę na środku ulicy! - mówiła Karolina, która wybrała się z koleżankami do centrum.
- Przyjechaliśmy specjalnie z Ozorkowa, dopiero zaczynamy "tripa", ale z tego co widzę ludzi jest baardzo dużo, wszędzie słychać muzykę i gwar. Proszę się nie dziwić, każdy za tym tęsknił, a teraz, kiedy już można wyjść z domu to korzystamy i nadrabiamy - tłumaczył Przemek.
W centrum można było spotkać także starsze małżeństwa, które wybrały się na wieczorny spacer i jak sami przyznali, takiego ruchu na Piotrkowskiej nie było od bardzo dawna.
- Uważam, że Ci ludzie nie są odpowiedzialni. Ja nie twierdzę, że nie można imprezować, ale są jakieś granice. A gdzie maseczki, odległość? Zobaczy Pani, to się odbije na nas wszystkich. Wyszliśmy na chwile, ale wracamy, bo tutaj jest za dużo osób - podkreślała Pani Wiola.
Choć wskaźniki zakażeń koronawirusem w województwie łódzkim rosną, to rzeczywiście wielu imprezowiczów nie miało maseczek i nie stosowali się do zalecenia trzymania odległości od pozostałych osób.