Matterhorn, zwany Górą Gór czy Górą-Symbolem jest uznawany za jedną z najpiękniejszych gór świata. "Matterhorn – szczyt w Alpach Pennińskich, szósty pod względem wysokości samodzielny szczyt alpejski. Leży na granicy między Szwajcarią a Włochami, w masywie Matterhorn. Matterhorn jest jednym z najbardziej znanych szczytów świata, a jego sylwetka jest często utożsamiana z symbolem góry w ogóle" - czytamy w Wikipedii.
W tym roku do połowy lipca padał tam śnieg. Grzegorz Mnich wspinał się razem z Rafałem Tiborem Kochaniakiem, w trudnych warunkach śnieżno-lodowych, ponad 20 godzin. - Temperatura w nocy była minusowa, wspinaliśmy się więc w warunkach typowo zimowych. Ściana na na Matterhorn jest niemal pionowa, więc wspinanie się wymaga ciągłej asekuracji i użycia specjalistycznych przyrządów - mówi Grzegorz Mnich.
Przed trzema laty Grzegorz wszedł na Mont Blanc, najwyższy europejski szczyt. Jednak, jak twierdzi, to Matterhorn był prawdziwym wyzwaniem. - Jest to góra o której marzą alpiniści, spotykaliśmy tam zespoły z całej Europy. Jak bardzo jest tam niebezpiecznie świadczy to, że od lat 90 do tej pory zginęło tam 500 wspinaczy. Wcześniejsze dane nie są znane, więc tak naprawdę nie wiadomo, ilu alpinistów zostało tam na zawsze - mówi Mnich.
Do wejścia na szczyt Matterhornu zabrakło ok dwustu metrów. W trudnych warunkach atmosferycznych wspinacze zdecydowali o wycofaniu się przed nocą.
Co było największym wyzwaniem w czasie wyprawy, jak wyglądały przygotowania i aklimatyzacja? Posłuchajcie opowieści Grzegorza Mnicha, z którym rozmawiała Ela Piotrowska: