Przypadający 12. sierpnia Międzynarodowy Dzień Młodzieży to okazja, żeby przyjrzeć się młodym ludziom w Unii Europejskiej. To, jak długo mieszkają z rodzicami, jest odzwierciedleniem zamożności danego kraju i możliwości stwarzanych młodym ludziom. Okazuje się, że w większości państw północnej i zachodniej Europy młodzi opuszczają dom rodzinny mając nieco ponad dwadzieścia lat. Natomiast w krajach na południu i wschodzie ta średnia jest zdecydowanie wyższa i oscyluje wokół trzydziestki.
– Istnieje zależność między stopniem rozwoju danego kraju a szybszym usamodzielnianiem się młodych ludzi. Wynika to wprost z kosztów samodzielnego mieszkania. Tam, gdzie młodzi mogą łatwo znaleźć pracę, dostają wysokie stypendia czy mają wsparcie od rodziców szybciej wyprowadzają się z domu. Dotyczy to takich miejsc jak np. Finlandia, Szwecja czy Dania. Na drugim biegunie znajduje się natomiast Chorwacja, Słowacja, Grecja czy Bułgaria, gdzie ten proces trwa dłużej i młodzi mają w momencie opuszczenia rodzinnego domu więcej niż 30 lat. To oznacza, że tych dorosłych już ludzi nie stać do tego czasu na samodzielność – mówi Krzysztof Inglot, założyciel Personnel Service, ekspert rynku pracy.
Jak szybko wyprowadzają się młodzi w poszczególnych krajach UE?
Chorwacja, Słowacja, Grecja, Bułgaria, Hiszpania, Malta i Włochy – to w tych krajach młodzi ludzie wyprowadzają się najpóźniej, bo mając trzydzieści lub więcej lat. Patrząc szczegółowo wygląda to następująco: 33,4 lata w Chorwacji, 30,8 lat w Słowacji, 30,7 lat w Grecji, 30,3 lata w Bułgarii oraz Hiszpanii, 30,1 w Malcie oraz 30 we Włoszech.
Co ważne, w niemal wszystkich tych krajach sytuacja w 2022 roku jest gorsza niż przed pandemią. Jedynym wyjątkiem są Włochy, gdzie młodzi wyprowadzali się w 2019 roku mając 30,1 lat, a teraz jest to równo 30 lat. Największa różnica dotyczy Chorwacji. Młodzi ludzie w 2022 roku wyfruwali z gniazda mając ponad 33 lata, a przed pandemią było to 31,8 lat.
W zestawieniu znajduje się w sumie siedem krajów, w których opuszczanie domu rodzinnego zajmuje 30 lat lub więcej. Następnie w kolejności są Portugalia (29,7 lat), Słowenia (29,4 lat) oraz Polska (28,9 lat). W naszym kraju, podobnie jak w wielu innych, pandemia sporo zmieniła w kwestii wyprowadzania się od rodziców. W 2019 roku młodzi Polacy szli na swoje mając 27,4 lata. Teraz jest to o 1,5 roku dłużej. Co warto zauważyć, Polska zamyka dziesiątkę krajów, w których proces wyprowadzki z domu rodzinnego trwa najdłużej.
Na przeciwnym biegunie zestawienia, czyli krajów, w których młodzi szybko opuszczają rodziców, znajdują się Finlandia (21,3 lata), Szwecja (21,4 lata) oraz Dania (21,7 lat). Następna jest Estonia, gdzie młodzi mają wtedy średnio 22,7 lat.
Mężczyźni dłużej mieszkają z rodzicami
Z danych Eurostatu wynika, że w krajach Unii Europejskiej mężczyźni opuszczają gospodarstwa domowe później niż kobiety – średnio po 27,3 latach vs. 25,4 lat u kobiet. Tendencja ta jest widoczna we wszystkich krajach. Największe różnice między płciami stwierdzono w Rumunii, gdzie młodzi mężczyźni wyprowadzali się z domu rodzinnego w wieku 29,9 lat, a kobiety w wieku 25,4 lat (różnica między płciami wynosi 4,5 lat), a następnie w Bułgarii, gdzie mężczyźni wyfruwali z gniazda w wieku 32,3 lat, a kobiety 28,2 lat (różnica wynosi 4,1 lat). W Polsce mężczyźni wyprowadzają się z domu rodzinnego mając 29,9 lat, a kobiety 27,8 lat. Różnica to zatem 2,1 lat.
– Różnica między płciami jest bardziej wyraźna w tych państwach, w których młodzi ludzie opuszczali dom rodzinny później. Natomiast tam, gdzie wyprowadzka od rodziców jest wcześniejsza, mężczyźni i kobiety robią to w podobnym wieku. Znów jest to powiązane z finansami, ale i tradycją. W bardziej tradycjonalistycznych krajach mamy większe przywiązanie do rodzinnego życia. Młodzi wyprowadzają się dopiero, gdy wejdą w poważny związek, chcą założyć własną rodzinę. W praktyce ma im to też pomóc zaoszczędzić, aby mieć lepszy start, ale bez nauczenia się samodzielności nie nabywają cennego doświadczenia życiowego. Długi rozbieg wcale nie oznacza lepszego przygotowania do skoku w dorosłość – podsumowuje Krzysztof Inglot z Personnel Service.