Cła Trumpa stają się faktem. Co to oznacza dla Polski i regionu łódzkiego?

i

Autor: PAP/EPA, archiwum prywatne/ Tomasz Dorożyński

Ekonomia

Cła Trumpa stają się faktem. Co to oznacza dla Polski i regionu łódzkiego?

2025-04-08 15:07

Czy amerykańskie cła pogrążą świat w wojnie handlowej? Jaki będą mieć wpływ na Polskę i region łódzki? Kto najbardziej straci na decyzjach podejmowanych przez administrację prezydenta Trumpa? Rozmawiamy o tym z profesorem Tomaszem Dorożyńskim, dyrektorem Instytutu Ekonomii Wydziału Ekonomiczno-Socjologicznego Uniwersytetu Łódzkiego.

Joanna Woźniak: Cła Trumpa na towary sprowadzane do Stanów Zjednoczonych stają się faktem. Wczoraj widzieliśmy pierwsze efekty - odnotowano historyczne spadki indeksów giełdowych. Od środy mają obowiązywać na produkty z Unii Europejskiej. Swoją odpowiedź szykuje już Komisja Europejska. Co to wszystko oznacza dla Polski?

Prof. Tomasz Dorożyński: Chyba wszyscy w ostatnim czasie obserwujemy, co dzieje się za oceanem, ale także w Azji, Europie i innych częściach świata. Muszę powiedzieć, że to, co ja obserwuję jest przeciwieństwem wszystkiego, czego uczyłem się od wielu lat w łódzkiej szkole ekonomii. Patrzę na to z przerażeniem. Sposób, w jaki podejmuje się decyzje stoi w sprzeczności do wiedzy ugruntowanej w podręcznikach ekonomii. Moja opinia na temat decyzji podejmowanych przez administrację prezydenta Trumpa jest jednoznacznie negatywna.

Mówiąc bardzo kolokwialnie, w mojej ocenie zdecydowanie lepiej być otwartym niż zamkniętym, lepiej jest znosić bariery niż je tworzyć i wreszcie lepiej jest uwalniać przepływ czynników produkcji niż podążać w stronę protekcjonizmu. Patrząc z perspektywy ogólnoświatowego dobrobytu, świat oczywiście nie jest bez wad i ma wiele niedoskonałości - mamy olbrzymie zróżnicowania ekonomiczne, społeczne i terytorialne, doświadczamy sfer skrajnego ubóstwa, które prowadzą do napięć i konfliktów. Model gospodarczy, w którym funkcjonowaliśmy dotychczas nie był idealny, ale był zdecydowanie lepszy od tego, co proponuje nam administracja Trumpa. Ekonomiści i badacze biznesu międzynarodowego są zgodni, że nakładanie ceł i ograniczeń w handlu międzynarodowym, nigdy nie kończy się dobrze i nie sądzę, aby tym razem przyniosło pozytywne efekty.

Jakich efektów możemy się spodziewać - wyższych cen, niedostępności produktów, czy może wręcz przeciwnie?

Moglibyśmy to nakreślić bardzo dokładnie, gdybyśmy wiedzieli, co Donald Trump zrobi jutro, pojutrze czy za tydzień. Niestety funkcjonujemy w warunkach niepewności. Jeżeli przyjmiemy założenie, że cła wejdą w życie i jednocześnie, że inne kraje odpowiedzą cłami odwetowymi, to scenariusz nie będzie optymistyczny. Możemy się spodziewać wzrostu cen, spowolnienia gospodarczego, wzrostu bezrobocia, a nawet recesji. Natomiast możemy też zastanowić się, czy wciąż jest możliwy scenariusz alternatywny, to znaczy powrót do negocjacji, które mogłyby zapobiec wojnie handlowej, lub chociaż częściowo ograniczyć wzrost taryf.

Trzeba pamiętać, że przez ostatnie kilkadziesiąt lat Stany Zjednoczone były orędownikiem liberalizacji wymiany handlowej w skali międzynarodowej i były jednym z głównych „silników” napędzających międzynarodową wymianę towarów i usług. Stąd tak wielkie zaskoczenie, że to właśnie Stany Zjednoczone uruchomiły przeciwny mechanizm. Jak wiemy z podstaw ekonomii, ograniczenia w handlu nam nie służą, bo m.in. podnoszą koszty i zwiększają inflację. Choć oczywiście może się zdarzyć, że pewne grupy towarów, na przykład w Polsce, będą tańsze, ponieważ producenci i dystrybutorzy, którzy dotychczas handlowali z USA będą szukać nowych rynków zbytu.

Łódź Radio ESKA Google News

Produkty kojarzone z amerykańskimi firmami, takie jak iPhone’y czy buty Nike, nie zawsze są produkowane w USA - często właśnie w Chinach. Państwo Środka odpowiedziało już cłami odwetowymi, a wczoraj Donald Trump groził dodatkowymi cłami w wysokości 50 proc. Większość z nas zastanawia się, kto tak naprawdę straci na tej wojnie.

Mówiąc krótko – stracą wszyscy, choć pewnie w różnym stopniu. Strategia ochrony rynku krajowego, czyli protekcjonizm, który ma doprowadzić do rozkwitu przemysłu w USA, przenoszenia tam produkcji, wzrostu zatrudnienia, w kształcie oczekiwanym przez Trumpa nie jest możliwy. Świat się bardzo zmienił - gdzie indziej produkuje się mikroprocesory, gdzie indziej powstają zaawansowane technologie, inaczej wyglądają globalne łańcuchy wartości. Stąd nie znajduję racjonalnego uzasadnienia dla polityki gospodarczej administracji USA.

Wracając do głównego pytania, w mojej ocenie w pierwszej kolejności stracą Amerykanie, którzy za chwilę będą musieli płacić znacznie więcej za produkty, ale również usługi. Ale pośrednio stracimy również my. Jak pani wspomniała, wiele produktów zaawansowanych technologicznie ze Stanów Zjednoczonych powstaje na bazie komponentów, półproduktów i półfabrykatów wytwarzanych między innymi w krajach azjatyckich. W związku z tym będzie musiało zadziać się to, czego doświadczyliśmy m.in. w czasie pandemii, czyli najpewniej odczujemy negatywne skutki inflacji. Trzeba też pamiętać o tym, że rynek nie lubi próżni i myślę, że znajdzie się przestrzeń dla producentów i wytwórców spoza USA, którzy są równie zaawansowani technologicznie, a być może nawet bardziej konkurencyjni. To także rekomendacja dla nas. Musimy poszukiwać przewag i wzmacniać aktywność na rynkach międzynarodowych, począwszy od eksportu po zagraniczne inwestycje bezpośrednie.

Wracając do Polski. Największe znaczenie w eksporcie do USA mają silniki turboodrzutowe i turbośmigłowe, ale także aparaty słuchowe, meble, części samochodowe oraz mięso wieprzowe. Co może się wydarzyć jeżeli chodzi o te sektory gospodarki?

Dodałbym jeszcze farmaceutyki i kosmetyki… Trzeba podkreślić, że Stany Zjednoczone nie są naszym głównym partnerem handlowym, bo funkcjonujemy przede wszystkim w obszarze jednolitego rynku Unii Europejskiej, ale są znaczącym i rosnącym partnerem. Nasz eksport do Stanów Zjednoczonych w ostatnich latach regularnie rósł i coraz więcej polskich przedsiębiorstw poszukiwało zbytu na rynku amerykańskim. Nałożenie ograniczeń w handlu - jeżeli do tego dojdzie, spowoduje spore turbulencje zwłaszcza dla przedsiębiorstw, dla których eksport do Stanów Zjednoczonych stanowił istotną część przychodów.

Co oni mogą zrobić? Przede wszystkim poszukiwać nowych rynków zbytu, co jest możliwe, ponieważ polskie produkty, które trafiały do Stanów Zjednoczonych cechowała wysoka jakość. Moim zdaniem znajdą one nabywców w innych częściach świata, ale to potrwa. Przekierowanie produkcji na inne rynki, szukanie nowych odbiorców, nowych kanałów dystrybucji zabiera czas i generuje dodatkowe koszty. Na pewno firmy, w których udział eksportu do Stanów Zjednoczonych był wysoki w krótkim okresie stracą. Może to również wpłynąć na ograniczenie zatrudnienia.

Zawężając jeszcze bardziej naszą rozmowę. Bolesławiec ma swoją ceramikę, Biłgoraj meble. A my co eksportujemy do USA z województwa łódzkiego?

Nie mamy dokładnych danych dotyczących handlu zagranicznego w ujęciu regionalnym, więc możemy bazować tylko na pewnych specjalizacjach. W relacjach handlowych z USA przedsiębiorstwa z Łódzkiego mogą zaoferować m.in. produkty farmaceutyczne, kosmetyki, czy artykuły spożywcze. Ponadto sprzedajemy maszyny i urządzenia mechaniczne, sprzęt elektroniczny oraz ich części. Jak wiemy, polskie kosmetyki cieszą się uznaniem amerykańskich konsumentów, zwłaszcza poszukujących produktów naturalnych i ekologicznych. Polska eksportuje do USA szeroką gamę produktów spożywczych, w tym przetwory mleczne, wyroby cukiernicze, mięso i przetwory mięsne, a także pieczywo i wyroby piekarnicze. Eksportujemy do USA także wysokiej jakości obuwie, odzież sportową czy tekstylia. Wszystkie te branże mają renomowanych przedstawicieli w regionie łódzkim. Stąd bieżąca sytuacja może istotnie wpłynąć na kondycję przedsiębiorców z Łodzi i województwa łódzkiego.

Quiz. Banknoty PRL-u. Czy pamiętasz stare pieniądze? 10/10 zdobędą tylko najlepsi!
Pytanie 1 z 10
Na początek coś prostego. Jaki był nominał tego banknotu?
Banknot
BARTOSZEWICZ: TRUMP WYWOŁAŁ GIEŁDOWE TRZĘSIENIE ZIEMI! CŁA NISZCZĄ RYNKI