Zamrożenie cen gazu. Posłowie podjęli decyzję
Sejm uchwalił w czwartek (1 grudnia) ustawę, której celem jest zamrożenie cen gazu m.in. dla odbiorców indywidualnych w 2023 r. na poziomie z 2022 r.
Jego cena maksymalna wyniesie 200,17 zł za MWh. Nowe przepisy wprowadzają też "dodatek gazowy" dla mniej zamożnych gospodarstw.
Główny cel ustawy to zamrożenie ceny za gaz w 2023 r. na poziomie z 2022 r. Sprzedawcy gazu będą mieli obowiązek stosowania w rozliczeniach z odbiorcami końcowymi ceny maksymalnej w wysokości 200,17 zł za MWh. Zamrożona zostanie też wysokość stawek opłat dystrybucyjnych.
Nowe przepisy dotyczą odbiorców indywidulanych, odbiorców wrażliwych takich jak szkoły, szpitale, kościoły czy przedszkola.
Ceny gazu w 2023 roku będą niższe. Kto za to zapłaci?
Jeszcze przed decyzją Sejmu, o projekcie pisał Dziennik Gazeta Prawna. Dziennikarze przypominali, że projekt ustawy o ochronie odbiorców gazu zakłada, iż firmy dostarczające paliwo dostaną rekompensatę.
"Będzie ona uzależniona od tego, o ile zatwierdzona taryfa będzie wyższa niż ustalona cena maksymalna. Ta – netto – ma zostać zamrożona na tegorocznym poziomie – 200,17 zł za MWh. Ale jednocześnie przedsiębiorstwa oferujące gaz będą wpłacały na Fundusz Wypłaty Różnicy Ceny rodzaj opłaty od ponadnormatywnych zysków nazywanej odpisem. W efekcie rekompensaty dla firm za cenę maksymalną w dużej mierze pokrywają one same" - dodaje gazeta.
"DGP" podkreśla, że rząd wylicza koszt osłon na ponad 29 mld zł.
"Wstępne szacunki pokazują, że około dwóch trzecich wezmą na siebie przedsiębiorstwa – słyszymy od rozmówcy z rządu. To znaczy, że wsad budżetowy byłby poniżej 10 mld zł" - czytamy.
Ceny na rynku europejskim a zamrożenie cen gazu w Polsce
Dziennik Gazeta Prawna zwraca uwagę, iż rząd liczy, że ostateczne koszty pomocy będą jeszcze niższe.
"Z jednej strony wpływ na to może mieć spadek cen gazu na rynku europejskim, z drugiej – cap cenowy (limit), nad którym pracuje Komisja Europejska. W tej sprawie na razie trwa jednak impas. Zaproponowany przez Komisję cenowy sufit obowiązywałby dopiero w momencie, w którym stawki w kontraktach miesięcznych utrzymywałyby się powyżej 275 euro za MWh przez minimum dwa tygodnie" - czytamy.
Gazeta wskazuje, że "zdaniem oponentów pomysłu KE – wśród których jest m.in. Polska – taki mechanizm byłby w zasadzie bezzębny". "W ciągu ostatniego roku pułap 275 euro za MWh został sforsowany tylko raz, w sierpniu. Ceny utrzymały się wówczas powyżej zaproponowanego poziomu przez tydzień" - dodaje "DGP".
Zaznacza, że oprócz dyskusji o błękitnym paliwie trwa spór dotyczący limitów cen na rosyjską ropę. "Od przyszłego poniedziałku w UE mają obowiązywać sankcje na ten surowiec. Wciąż nie wiadomo, jakie warunki handlu rosyjskimi paliwami zaproponuje ostatecznie światowym rynkom Zachód. G7 i KE chciałyby, by limit wyniósł 65–70 dol. za baryłkę; Polska i kraje bałtyckie domagają się 30 dol., a nawet 20 dol." - podkreśla dziennik.
"Jak nieoficjalnie słyszymy, przy okazji obecnej dyskusji Warszawa, wraz z Berlinem, stara się o uszczelnienie wcześniejszych sankcji. Chodzi o ułatwienie sytuacji firmom, które jak Orlen pozostają związane długoterminowymi umowami na dostawy rurociągowe z Rosji, i o pozbawienie konkurencyjnej premii tych spółek, które jak węgierski MOL zamierzają korzystać z wyłączeń od unijnych restrykcji" - czytamy w gazecie.
"DGP" podkreśla też, że w poniedziałek w Brukseli "kolejna próba przełamania impasu – ambasadorowie wznowią zakończone bez efektu w zeszłym tygodniu rozmowy w sprawie pułapu cenowego na ropę".