Kinga: Na co dzień pracujesz jako reporter, ale twoją ogromną pasją, częściowo też drugą pracą, jest rapowanie.
Daniel: Dokładnie! Muzyka to nie tylko pasja, to tak naprawdę mój styl bycia. Dziennikarstwo to bardziej hobby, co nie zmienia faktu że bardzo lubię swoją pracę i te dwie zajawki właściwie się łączą między sobą.
K: W takim razie jak godzisz jedno z drugim?
D: To bardzo fajne doświadczenie. Raper jest po części socjologiem, obserwuje siebie i ludzi, których spotyka na co dzień. Tworząc materiały niemal codziennie poznaję kogoś nowego, to bardzo inspiruje i zmusza do przemyśleń. Często wykorzystuję to w swojej twórczości. Oczywistym jest, że bycie dziennikarzem pochłania dużo czasu, ale moje workflow wygląda tak, że za dnia oczywiście pracuję, a nocami produkuję i piszę.
K: Nasze spotkanie nie jest oczywiście przypadkowe. Swoją premierę ma właśnie twój album FATUM. O czym właściwie jest?
D: Pracowałem nad tym projektem prawie 2,5 roku. To był bardzo burzliwy okres w moim życiu. Nadeszło wiele zmian, lepszych i gorszych doświadczeń, które zamieniałem w numery. Na streamingach album ma 13 pozycji, w wersji fizycznej 15. Polecam przesłuchać ten krążek chociaż raz od początku do końca, bo całość układa się w jedną spójną, chronologiczną historię.
K: Moje pierwsze wrażenia po odsłuchu albumu były takie, że to trudna i smutna płyta.
D: Tytuł nie wziął się znikąd. W pewnym momencie ciężar przykrych doświadczeń mnie dobił, nie udźwignąłem tego. Zgubiłem sens wszystkiego, co robię, odeszła na tamten świat bardzo ważna dla mnie osoba, mój dziadek. Trudno było to posklejać, ale w życiu czasem trzeba liczyć na farta! Pomogli kumple, a przede wszystkim na horyzoncie pojawiła się kobieta, dzięki której wreszcie wyszedłem na prostą. Dzięki temu ostatnie numery są zdecydowanie weselsze, motywacyjne i można powiedzieć, że album kończy się happy endem.