Przydział środków finansowych na realizację zadań oświat w 2023 roku wynosi 919,5 mln zł, natomiast wydatki na edukacje to 1,5 mld zł i stanowią 24 proc. ogółu zaplanowanych wydatków miasta na ten rok. Przez to łódzki samorząd jest zmuszony znaleźć brakujące fundusze i dopłacić do edukacji „na własną rękę”. Regularnie rosnące wydatki na edukację są spowodowane inflacją i wzrostem opłat za ogrzewanie, prąd i gaz.
- Owszem, tegoroczna subwencja oświatowa wzrosła o blisko sto milionów ale nadal jest za niska by wystarczyła choćby na wydatki subwencjonowane, do których dołożymy z własnego budżetu ponad 300 milionów. Sytuacja finansowa samorządów, nie tylko łódzkiego, jest bardzo trudna dlatego ta niedoszacowana subwencja będzie dla nas wyjątkowo dotkliwa w tym roku. Od dawna postulujemy zmianę sposobu finansowania oświaty, ale resort edukacji pozostaje głuchy na głos samorządowców - tłumaczy Małgorzata Moskwa-Wodnicka, wiceprezydent miasta Łodzi.
Polecany artykuł:
Polecany artykuł:
Pieniądze przyznane na edukację nie są wystarczające. Miasto musi jeszcze do niej dopłacać. Powodem zbyt niskiej kwoty mają być sympatie polityczne…
- Ponieważ nie wiemy na jakiej zasadzie i wedle jakich algorytmów rząd przyznaje samorządom subwencję oświatową mamy prawo przypuszczać, że jest to „po uważaniu”. Inaczej mówiąc - samorządy, które PiS lubi dostają więcej a takie jak Łódź i kilka innych miast, których rząd nie lubi - znacznie mniej. Łódź od dawna apeluje o jasny podział: rząd finansuje wynagrodzenia w oświacie a samorząd infrastrukturę. Bo teraz rząd tylko teoretycznie odpowiada za wynagrodzenia czego dowodem są podwyżki płac nauczycieli: rząd je przyznaje, ale w ślad za tym nie przekazuje samorządom adekwatnych środków. Oczywistym jest, że nauczyciele zarabiają za mało, to nie podlega dyskusji, ale skoro rząd daje podwyżki to niech daje także samorządom środki na ten cel. Czeka nas bardzo trudny rok, ale na edukacji oszczędzać nie będziemy - mówi Piotr Bors, dyrektor Departamentu Pracy, Edukacji i Kultury UMŁ.